10 sierpnia 2024

575. Robert Mateja

Dwa ostatnie dni przynoszą mnóstwo informacji - wczoraj lotem błyskawicy obiegła informacja o anulowaniu Letniego Grand Prix w Wiśle, zaplanowanego na weekend od 16 do 18 sierpnia. Przyczyną tego stanu rzeczy była ulewa, która doprowadziła do spustoszenia wybiegu, do którego była przytwierdzona trawa. Uniemożliwia to zawodnikom bezpieczne wyhamowanie po oddanym skoku. Obecny termin to 13-15 września, jednak nie jest to data potwierdzona. Odwołanie sierpniowych zawodów spowodowało liczne komplikacje, szczególnie wśród kibiców - konieczność odwołania lub przełożenia noclegów i transportu. Na szczęście, bilety można wykorzystać w nowym terminie lub je zwrócić.

A dziś srebrny medal na paryskich Igrzyskach Olimpijskich wywalczyli nasi siatkarze - to pierwszy olimpijski krążek od 1976 roku, kiedy to złoto wywalczyła drużyna Huberta Wagnera. Niestety, Polacy ulegli gospodarzom turnieju 3:0, jednak na uwagę zasługuje droga do wielkiego finału, w którym to nasi siatkarze pokazali się z jak najlepszej strony. Kibice na pewno zapamiętają półfinał z Amerykanami, gdzie po licznych zwrotach akcji podopieczni Nikoli Grbicia wygrali 3:2. Na ringu bokserskim Julia Szeremeta w kategorii do 57 kg zdobyła również srebrny medal. 

A wracając do głównej tematyki bloga - oto podpis Roberta Matei, polskiego skoczka narciarskiego. Mateja to z pewnością zasłużony dla sportów zimowych zawodnik, jednak miał również kilka występów, które nie przyniosły mu chluby. W PŚ zadebiutował w sezonie 1992/1993, a pierwsze pucharowe punkty zdobył w sezonie 1996/1997. Mało znanym faktem z kariery Matei są świetne występy na MŚ w Trondheim w 1997 roku: na skoczni normalnej zajął 5. miejsce (gdzie stoczył realną walkę o medal), a na dużej był 16. Sezon ten zakończył na 30. miejscu z dorobkiem 154 punktów. Sezon 1997/1998 to w miarę częste punktowanie (choć przeplatane wpadkami w postaci nieprzejścia kwalifikacji), 165 punktów i 34. miejsce na koniec. Na Igrzyskach w Nagano zajął 21. (skocznia normalna) i 20. (skocznia duża) miejsce. W sezonie 1998/1999 startował w głównej mierze w drugiej części sezonu. 17 stycznia 1999 roku miał ogromną szansę zwycięstwa w Pucharze Świata przed własną publicznością w Zakopanem. Po 1. serii prowadził przed Funakim i Ahonenem. Dzięki skokowi na odległość 126 metrów otrzymał notę 130,5 pkt. Jednak drugi skok na odległość 99 metrów, który był najkrótszym w 2. serii sprawił, że Mateja spadł na 16. pozycję z łączną notą za 2 skoki 209,4 pkt. W sezonie 1999/2000 Mateja punktował tylko trzykrotnie, większość konkursów kończąc poza czołową "30". Sezon 2000/2001 był ostatnim, w którym utrzymał poziom z poprzednich sezonów, a nawet zajął miejsce w czołowej "10". 133 punkty pozwoliły na zajęcie 31. miejsca. W sezonie 2001/2002 na zawodach w Villach w zespole z Kruczkiem, Skupieniem i Małyszem osiągnął pierwsze w historii miejsce na podium dla polskiej drużyny narodowej w PŚ (Polacy zajęli trzecie miejsce, za Finlandią i Japonią). Wraz ze wzrostem formy Adama Małysza, spadała forma Roberta Matei - w sezonach 2002/2003 i 2003/2004 występy zakopiańczyka były bardzo słabe. Do historii przeszedł jego katastrofalny występ na MŚ w lotach w Planicy w 2004 roku, kiedy to w fatalnym stylu oddał skok na odległość 85 metrów. Materiał z TVP1 doczekał się niezliczonej liczby parodii i przeróbek. Tą jedną próbą zapadł w pamięć jako symbol słabego zawodnika - wg mnie niesłusznie, gdyż wcześniejsze jego występy (w szczególności pod koniec lat 90.) były stosunkowo udane. Sezon 2004/2005 przyniósł poprawę formy - 87 punktów i 38. miejsce. Był to jednak ostatni sezon, w którym Robert Mateja regularnie włączał się do walki o pucharowe punkty. W późniejszych odsłonach zdobywał je sporadycznie, a w kwietniu 2008 zakończył karierę. Obecnie pracuje w Szkole Mistrzostwa Sportowego Szczyrk (wbrew nazwie, szkoła ma siedzibę w sąsiednich Buczkowicach). 


1 komentarz:

  1. Gratuluję :) Zapraszam na nowy post: https://autografymalutkiej.blogspot.com/2024/08/1298-pola-basik.html

    OdpowiedzUsuń

W komentarzu pozostaw coś więcej niż tylko gratulacje i linka do swojej strony.