Nim się człowiek obejrzy, a tu już dziesiąty wpis z autografem. Tempo
zimowych imprez jest obecnie niesamowite - Turniej Czterech Skoczni, Tour de
Ski, Puchar Świata w skokach pań, do tego kombinacja norweska i biathlon - żeby
tylko mieć czas to wszystko oglądać...
W ten weekend postawiłem jednak na skoki i śledziłem zmagania zarówno panów,
jak i pań. Dzisiejszy konkurs w Innsbrucku był trochę dziwny, trochę szalony, i
niestety - trochę niebezpieczny. Aż zamarłem, kiedy oglądałem próby Wolfganga
Loitzla i Lukáša Hlavy, którzy to trafili na koszmarne warunki wietrzne i
musieli ratować się przed upadkiem. Zwycięzcą został niespodziewanie były
kombinator norweski, Anssi Koivuranta, który został pierwszym sportowcem, który
wygrał zarówno konkurs skoków, jak i kombinacji. Polacy spisali się dobrze,
brawa dla Kamila za podium i dla Klimka za awans do czołowej dziesiątki
generalnej klasyfikacji TCS.
Panie natomiast zmagały się nie z porywistym wiatrem, lecz trzaskającym mrozem, gdyż temperatura w Czajkowskim spadła do ok. -20 stopni. Wiele skoczkiń w wyszukany sposób opalulało swoje twarze przed syberyjskim mrozem. Wreszcie została przerwana hegemonia Sary Takanashi, jednak trzeba przyznać, że 4 zwycięstwa pod rząd to jest nie lada wyczyn. Zwyciężczynią młodej Japonki okazała się faworytka gospodarzy i nadzieja Rosjan na medal w Soczi Irina Awwakumowa. Trzeba przyznać, że jest w wybornej formie, która przyszła po kilku sezonach zastoju. Panie teraz czeka dwutygodniowy pobyt w Japonii - z całą pewnością do kraju Kwitnącej Wiśni nie udadzą się wszystkie czołowe zawodniczki.
Czas jednak wrócić do tematyki bloga. Dziś przedstawię autograf Richarda Freitaga - niemieckiego skoczka narciarskiego, wracającego po kontuzji do całkiem dobrej formy. Choć w TCS nie radzi sobie nadzwyczaj dobrze, to jego dyspozycja wykazuje tendencję zwyżkową. Tym razem nie będzie wskazówek, jak zdobyć autograf Freitaga - wygrałem go w konkursie organizowany przez portal poświęcony skokom narciarskim. Prezentuje się on tak:
Kolejny wpis po konkursie w Bischofshofen, trzymajcie się!