30 stycznia 2019

318. André Myhrer

Dziś na blogu - autograf André Myhrera, szwedzkiego narciarza alpejskiego. W Pucharze Świata startuje już dość długo - od sezonu 2003/2004. Najlepsza jego lokata to 9. miejsce w sezonie 2012/2013. Jednak można uznać, że to ostatni sezon był najbardziej udany dla Szweda - pomimo 11. lokaty w generalce zdobył złoty medal na Igrzyskach w Pjongczang w swojej koronnej konkurencji, jaką jest slalom. W pucharowych zawodach łącznie 26 razy stał na podium - 7 razy wygrał, 13 razy był trzeci i 6 razy trzeci.


27 stycznia 2019

317. Werner Schuster

Przedstawiam autograf Wernera Schustera, austriackiego byłego skoczka i trenera narciarskiego. W Pucharze Świata zadebiutował w sezonie 1985/1986, a pierwsze punkty zdobył w sezonie 1987/1988, zajmując 2. miejsce w Sapporo - była to życiówka Austriaka, której nie poprawił do końca swojej kariery, a także jedyne podium. Potem zajął też 6. miejsce w przedostatnim konkursie w sezonie w Planicy. Zajął 26. lokatę w klasyfikacji generalnej, co było jego najlepszym osiągnięciem. Do czołowej "15" (do sezonu 1992/1993 włącznie tylko 15 zawodników po I serii zdobywało punkty) kwalifikował się sporadycznie, a jego dorobki punktowe były mizerne. Po zmianie przepisów w sezonie 1993/1994 zdobył 47 punktów, jednak dało to odległą, 52. lokatę. Wziął udział w pierwszej odsłonie Letniego Grand Prix w 1994 roku, zajmując 17. lokatę. Po sezonie 1994/1995, w którym zdobył tylko jeden punkt, zakończył karierę zawodniczą. Potem zajął się trenowaniem młodzieży w Stams, a od 2008 roku do dziś jest trenerem niemieckiej kadry. Pod jego wodzą triumfy święcili m. in. Martin Schmitt, Severin Freund, Andreas Wellinger, Markus Eisenbichler, Stefan Leyhe oraz drużyna Niemiec w zawodach drużynowych oraz klasyfikacji Pucharu Narodów.

 
LICZNIK AUTOGRAFÓW ZDOBYTYCH W WIŚLE (lato): 58/63

24 stycznia 2019

316. Marius Lindvik

Dziś na blogu - autograf Mariusa Lindvika, norweskiego skoczka narciarskiego. Jego największe sukcesy to tytuł indwidualnego Mistrza Świata Juniorów z 2018 roku - na tym czempionacie wywalczył również złoto w konkursie drużyn mieszanych. W PŚ zadebiutował w sezonie 2015/2016, pierwsze punkty wywalczył w Zakopanem w sezonie 2017/2018, kiedy to zajął bardzo dobre, 8. miejsce. Do końca tego sezonu udało mu się uzbierać 49 punktów, co mu dało 41. lokatę w klasyfikacji generalnej. W tym sezonie jak dotąd tylko raz wywalczył punkty - był 13. w Engelbergu. Autograf zdobyty osobiście w Wiśle.

 
LICZNIK AUTOGRAFÓW ZDOBYTYCH W WIŚLE (lato): 57/63

20 stycznia 2019

315. Sepp Gratzer

Przedstawiam autograf Seppa Gratzera, byłego austriackiego skoczka narciarskiego, a obecnie działacza FIS. Wszystkie oficjalne źródła dostępne w internecie podają, że jedynymi występami Austriaka były te w 22. Turnieju Czterech Skoczni, który odbywał się na przełomie lat 1973 i 1974. W Oberstdorfie był 74., w Ga-Pa 78., a w Innsbrucku i Bischofshofen zajął 66. lokatę. Wyniki te do wybitnych nie należą. Dzisiaj Gratzer znany jest w kontekście kontrolera sprzętu, który bez litości dyskwalifikuje skoczków nawet za najmniejsze uchybienie sprzętowe. O tym mógł się wczoraj przekonać np. Johann Andre Forfang, który został zdyskwalifikowany w II serii, a Norwegia w zawodach drużynowych zajęła dopiero 8. lokatę. Autograf zdobyty osobiście w Wiśle latem zeszłego roku.


LICZNIK AUTOGRAFÓW ZDOBYTYCH W WIŚLE (lato): 56/63

17 stycznia 2019

314. Janne Ahonen

Po długiej przerwie (przy ostatnim tempie dodawania nowych podpisów - nawet bardzo długiej) powracam z kolejnymi podpisami. A będą to podpisy, które de facto od początku mojej przygody z kolekcjonowaniem autografów były przeze mnie bardzo poszukiwane i wyczekiwane w mojej kolekcji - po ponad pięciu latach w końcu się udało! Mowa tu o autografach Janne Ahonena, fińskiego byłego (?) skoczka narciarskiego. Człowiek-maska, jak to zwykło się o nim mawiać, jest rekordzistą w wielu klasyfikacjach skoków narciarskich. Ale po kolei: w Pucharze Świata zadebiutował w sezonie 1992/1993, a już w kolejnym sezonie odniósł pierwsze zwycięstwo w Engelbergu. Kolejne sezony, 1994/1995 oraz 1995/1996 kończył na najniższym stopniu klasyfikacji generalnej. W międzyczasie, w Thunder Bay w 1995 zdobył swój pierwszy tytuł drużynowego Mistrza Świata oraz dwa lata później w Trondheim tytuł indywidualnego czempiona globu. Sezon 1998/1999 przyniósł kolejne sukcesy: zwycięstwo w Turnieju Czterech Skoczni oraz drugie miejsce w generalce PŚ. Mistrzostwa Świata w Lahti były dla Fina również udane: zdobył na nich dwa srebra w konkursach drużynowych oraz brąz w konkursie indywidualnym na dużym obiekcie. Na Igrzyskach w Salt Lake City wywalczył z drużyną Finów srebrny medal, przegrywając złoto o 0,1 punktu z Niemcami. Ahonen cały czas utrzymywał dobrą formę, potem przyszły triumfy w klasyfikacji generalnej PŚ w sezonach 2003/2004 i 2004/2005, a także w Turnieju Czterech skoczni w sezonach 2002/2003, 2004/2005 i 2005/2006, ten ostatni wespół z Jakubem Jandą. Kolejny dobry sezon to 2007/2008, kiedy to po raz piąty wygrał niemiecko-austriacki turniej. Miał to być ostatni sezon w karierze Fina, jednak po roku powrócił na skocznię, celem zdobycia indywidualnego medalu Igrzysk Olimpijskich, którego brakowało w jego przebogatej karierze skoczka. Na skoczni normalnej w Vancouver był bliski tego celu - zajął 4. miejsce, po raz trzeci w karierze. Po sezonie 2009/2010 już nie powrócił do dobrej formy. Zakończył karierę jeszcze raz, po czym znów ją wznowił. Po sezonie 2017/2018 definitywnie (?) wycofał się z uprawiania tego sportu.

Podsumowując: Janne Ahonen jest rekordzistą w kwestii liczby podiów w zawodach PŚ: łącznie na pudle stawał 108 razy. Wygrał 36 zawodów (czwarte miejsce w klasyfikacji wszech czasów), 44 razy był drugi i 28 razy trzeci. Zdobył dwa medale olimpijskie (drużynowe), 10 medali MŚ (6 drużynowych i 4 indywidualne), 7 medali MŚ w lotach (4 indywidualne i 3 drużynowe) oraz 10 razy stawał na podium klasyfikacji końcowej Turnieju Czterech Skoczni. Osiągnięć ma znacznie, znacznie więcej, tutaj przedstawiłem te najważniejsze. A artykuł o nim zrobił się nadzwyczaj długi... W każdym razie, te autografy to prawdziwe perełki, bowiem podpisy Maski nie należą do często spotykanych. A historia ich zdobycia jest nadzwyczaj ciekawa... ale o tym kiedy indziej.


9 stycznia 2019

313. Jonathan Nordbotten

Oto autograf Jonathana Nordbottena, norweskiego narciarza alpejskiego. W Pucharze Świata pojawia się od sezonu 2011/2012, sukcesywnie poprawiając swoje rezultaty. W ostatnim sezonie 2017/2018 zajął 46. miejsce w klasyfikacji generalnej, zdobywając 149 punktów. W imprezach najwyższej rangi startuje tylko w slalomie - startował dwukrotnie na MŚ (w latach 2015 i 2017) oraz raz na Igrzyskach Olimpijskich w 2018 - jednak tylko raz dojechał do mety. Dwa lata temu na czempionacie w Sankt Moritz zajął 13. lokatę.


6 stycznia 2019

312. Ryoyu Kobayashi

W dzień zakończenia 67. Turnieju Czterech Skoczni, w obliczu wydarzeń które podczas niego zaszły chyba nie mogłem dać podpisu innego sportowca niż tego dżentelmena z Dalekiego Wschodu - oczywiście chodzi tu o Japończyka Ryoyu Kobayashiego. Dziś dołączył do wąskiego grona sportowców, którzy wygrali wszystkie cztery konkursy niemiecko-austriackiego turnieju. W Pucharze Świata w sezonie 2018/2019 nie ma sobie równych - na 11 startów tylko raz wypadł z podium. Osiem razy wygrał, dwa razy był trzeci i raz siódmy. Zdobył już 956 punktów PŚ i nad drugim Piotrem Żyłą ma 427 punktów przewagi. Sezon wcześniej zdobył 187 punktów PŚ i zajął 24. lokatę. Ciekawy w jego wykonaniu był sezon 2016/2017 - startował we wszystkich konkursach w sezonie (oprócz finałowego) i nie zdobył żadnego punktu. Brał udział na Igrzyskach w Pjongczang, gdzie zajął 7. i 10. miejsce w zawodach indywidualnych oraz 6. miejsce w konkursie drużynowym.

Niezależnie od przyszłych osiągnięć Japończyka, już teraz wskoczył do historii skoków narciarskich jako ten, który wygrał wszystkie konkursy w ramach Turnieju Czterech Skoczni. Autografy zdobyte osobiście w Wiśle, przed konkursem inaugurującym sezon Pucharu Świata 2018/2019.

 
LICZNIK AUTOGRAFÓW ZDOBYTYCH W WIŚLE (zima): 2/33

5 stycznia 2019

V Magazyn – recenzja drugiego numeru

Nim się obejrzałem, a minął kolejny miesiąc  - i w kioskach pojawił się drugi numer V Magazynu. Pierwszy był raczej dobry, choć posiadał liczne mankamenty – niektóre z nich były dość zaskakujące. Czy w drugim wydaniu autorzy się poprawili? Odpowiedź poniżej. 



Zaczynając od elementów obecnych w pierwszym numerze – mamy felietony Panów Jarońskiego i Wyrzykowskiego. Poprzednio oceniłem je wysoko, teraz ocena będzie jeszcze wyższa. Jestem pod naprawdę dużym wrażeniem, jak ci dwaj dżentelmeni się dopasowali. Potrafią stworzyć doskonały felieton praktycznie z niczego, doskonale łącząc różne sportowe wątki, a do tego jeszcze dorzucić pozasportowe zagadnienia (np. literackie). Próba podjęcia dialogu w felietonach również jest nietypowa, ale zastosowana w sposób umiejętny i oryginalny. Zresztą, któż jak nie oni potrafią połączyć biathlon, kolarstwo, wspomnienia z wojska i serię przygód Tomka Wilmowskiego autorstwa Alfreda Szklarskiego?
 
Dalej mamy Oko na skoki Przemysława Babiarza. Tutaj również nastąpiła poprawa, jednak do przynajmniej dobrego poziomu sporo brakuje. Druga odsłona autorskiej rubryki dziennikarza TVP to tak naprawdę streszczenie tego, co już się wydarzyło okraszonych kilkoma „oczywistymi oczywistościami”, na przykład: Mamy wielkie nadzieje, że Kamil Stoch wygra Turniej Czterech Skoczni trzeci raz z rzędu – ciekawe, czy ktoś z Czytelników mógł mieć inne nadzieje? Może co najwyżej mogły one dotyczyć Piotra Żyły. Przemyśleń, nieoczywistych opinii jest niewiele, choć na plus należy zaliczyć przywołanie statystyki dotyczącej związku między zwycięstwem w Turnieju a prowadzeniem w klasyfikacji generalnej PŚ.
 
Przejdę teraz do dwóch, moim zdaniem, najlepszych artykułów w drugim numerze V Magazynu. Pierwszy z nich to Uśmiech Ahonena. Smutek skoków. Wygląda na to, że szykuje się kolejny stały cykl artykułów. W pierwszej jego odsłonie dowiadujemy się, że skoki narciarskie to tak naprawdę bardzo smutna dyscyplina sportowa, od oglądania której można nabawić się depresji lub innych zaburzeń psychicznych. Autorzy Kornelia Sobczak i Piotr Kubkowski przytaczają liczne argumenty na potwierdzenie tej tezy: bo konkursy są zagrożone, opóźnione albo przerywane, bo są rozgrywane często już po zmroku, bo skoczkowie często są niezadowoleni ze swoich prób, bo konkurs to generalnie jedna wielka monotonia, i tak dalej. Pomysł na tekst (i całą serię) bardzo ciekawy,  jest on wręcz naszpikowany przewrotnością, lekko zjadliwą ironią oraz sarkazmem – czyli czymś, co do mnie osobiście najbardziej trafia. Mimo tych cech – chyba każdy z nas miał podobne odczucia, opisane w Uśmiechu Ahonena, gdy konkurs był przesuwany lub odwoływany, a zawodnik po raz kolejny ściągany z belki, nieprawdaż?

Drugi tekst, który chciałbym wyróżnić to wywiad z Krzysztofem Miklasem, byłym komentatorem skoków narciarskich i sportów zimowych w Telewizji Polskiej. Przypomnę, że u szczytu Małyszomanii to właśnie on zasiadał przed mikrofonem TVP, by dla milionów widzów skomentować poczynania najpopularniejszego wiślanina. W mojej ocenie – nie był geniuszem komentarza sportowego, jednak ma cechę, której brakuje każdemu innemu sprawozdawcy z ulicy Woronicza – mianowicie szczerości i otwartej krytyki czy to zawodników, trenerów czy też nawet swoich przełożonych. W wywiadzie dzieli się swoimi wspomnieniami z najważniejszych imprez, które relacjonował. Napomknął również o swoim konflikcie z Włodzimierzem Szaranowiczem, dotyczącym jego słów o Svenie Hannawaldzie, który w 2002 roku wygrał wszystkie konkursy niemiecko-austriackiego turnieju. Może warto kontynuować tę serię i w następnych wydaniach opublikować wywiad z innym komentatorem?
 
Tekst o Władimirze Biełousowym również oceniam dobrze. Przedstawia on rzetelnie i interesująco historię radzieckiego Mistrza Olimpijskiego z 1968 roku, którego losy są pełne wzlotów i upadków. Po raz kolejny mamy tekst o Karolinie Bosiek – niemniej jednak uważam to za dobre posunięcie, bowiem talent i pracowitość tej młodej panczenistki są godne uwagi, a jej kolejne postępy powinny być opisywane w tego rodzaju czasopismach.
 
Tyle miodu w tej beczce, czas na dziegieć – i to trochę więcej niż przysłowiową łyżkę. Kombinacja norweska – wspaniały sport, łączący dwie konkurencje, z jednej strony podobne do siebie, bo uprawiane na nartach, z drugiej tak różne – bo jedna jest techniczna, a druga wytrzymałościowa. FIS traktuje kombinację norweską jak niechciane dziecko wśród narciarstwa klasycznego, V Magazyn zdaje się mu wtórować. Bo co znajdziemy o kombinacji? Tekst na jedną stronę, z którego dowiadujemy się… że w Polsce, wśród pań w tym sporcie absolutnie nic się dzieje. Oczywiście – informacje w nim zawarte są jak najbardziej prawdziwe, jednak czytelnik może odnieść wrażenie, że tyczy się to całej dyscypliny, zarówno kombinacji uprawianej przez mężczyzn, jak i przez kobiety. W całym numerze nie znajdziemy ani jednej wzmianki o wynikach zawodów PŚ w kombinacji, komentarza dotyczącego występu Polaków, w sumie to nie znajdziemy nic, a to potęguje odczucie, że w sumie kombinacja to nudny sport, którego oficjalne zawody kwalifikują się do likwidacji.
 
Odczuwam również spory niedosyt po lekturze tekstu o początku PŚ w skokach kobiet – zabrakło mi głębszej analizy występów Polek. Choć nie było ich za dużo, a 33% z nich kończyło się dyskwalifikacją, przywołanie wyników uważam za niewystarczające. Krótki komentarz zawodniczek lub sztabu szkoleniowego czy też próba wyjaśnienia tego stanu rzeczy byłyby bardzo na miejscu.
 
Z usterek, które nie zostały wyeliminowane z pierwszego numeru, należy wskazać niekonsekwencję w kwestii używania znaków diakrytycznych z obcych języków – to naprawdę bardzo razi, a ta niekonsekwencja objawia się nawet w obrębie jednego tekstu. Na szczęście, nie doszukałem się błędów merytorycznych – w pierwszym numerze znalazłem ich cztery, piąty dołożyła moja Czytelniczka. To, czy przyczyniła się do tego moja recenzja, czy też inne czynniki jest mało istotne – ważne, że ten błąd został usunięty.
 
Składając wszystkie punkty w całość – drugi numer jest nieznacznie lepszy od pierwszego. Pewne błędy i niedoróbki zostały zlikwidowane, inne dalej czekają aż ktoś się nad nimi pochyli. Nowa seria Uśmiech Ahonena zapowiada się bardzo dobrze i liczę na jej kontynuację. Trzeci numer niebawem pojawi się w kioskach – liczę na solidną dawkę ciekawej lektury. O kombinacji też!

2 stycznia 2019

311. Gilles Roulin

W pierwszym wpisie w 2019 roku zaprezentuję podpis Gillesa Roulina, szwajcarskiego narciarza alpejskiego. W Pucharze Świata obecny od sezonu 2016/2017, w nim zdobył 6 punktów co przełożyło się na 147. lokatę w klasyfikacji generalnej. W kolejnej odsłonie PŚ poradził sobie znacznie lepiej - 173 punkty dały mu 42. pozycję. Startował na Igrzyskach w Pjongczang - w zjeździe zajął 33. miejsce, w supergigancie był 21. W sezonie 2018/2019 jak dotąd zdobył 26 punktów w klasyfikacji generalnej.