Po długiej przerwie powracam ze specjalnym wpisem - w nim przedstawię relację z wyjazdu na Puchar Świata w Wiśle, który otworzył 44. sezon męskich skoków 2022/2023. Wyjazd ten był z wielu powodów wyjątkowy, o czym więcej w dalszej części. Pierwsza i najbardziej rzucająca się w oczy wyjątkowość to oczywiście brak śniegu, pomimo faktu iż zawody zaliczały się do sezonu zimowego. Międzynarodowa Federacja Narciarska, w trosce o oglądalność zawodów, postanowiła niemiłosiernie wydłużyć sezon z obu stron - najwcześniej zacząć i najpóźniej skończyć w historii. Powodem jest oczywiście rozpoczynający się światowy czempionat w piłce nożnej, którego inauguracja nastąpi 20 listopada, czyli mniej więcej w standardowym terminie rozpoczęcia skokowego sezonu. FIS wyszła ze słusznego założenia, iż zawody na skoczniach w starciu z najpopularniejszą dyscypliną świata nie mają szans i przegrają z kretesem pod względem oglądalności. Mniejsza oglądalność to oczywiście mniejsze wpływy od sponsorów, a tego FIS chciałaby uniknąć. Nie ma co się oszukiwać - utrzymanie odpowiedniej pokrywy śnieżnej na początku listopada na tej szerokości geograficznej byłoby skrajnie trudne albo wręcz niemożliwe. Dlatego, zamiast robić karkołomne zabiegi polegające na naśnieżaniu skoczni (tak jak to czyniono w latach ubiegłych), organizatorzy postawili na sprawdzony igelit, jednocześnie zmrażając tory najazdowe, tak jak ma to miejsce zimą. Określenie "skoki hybrydowe" użyte przez Przemysława Babiarza wydaje się trafnie opisywać tę niespotykaną sytuację.
Wyjaśniwszy kwestię nietypowego terminu, należy również wspomnieć o cenach biletów. Już na zawody letnie, cena wejściówek przez kibiców została oceniona jako wysoka. Na lipcowe zawody cena karnetu na miejsca siedzące wyniosła 280 zł. W porównaniu z ceną zawodów listopadowych, należy ją jednak rozpatrywać w kategorii niespotykanej przeceny i okazji. Na dni konkursowe cena biletów wyniosła od 129 zł (miejsca stojące) i od 299 zł (miejsca siedzące). Mając w pamięci licznie niedociągnięcia organizacyjne, które miały miejsce latem w trakcie Letniego Grand Prix (o czym szerzej tutaj), postanowiłem nie kupować horrendalnie drogich biletów, których cena była zwyczajnie nieakceptowalna. Jednocześnie, postanowiłem śledzić przebieg zawodów na miejscu. Popularny wśród kibiców sektor leśny/drzewny/nieoficjalny (różne nazwy się pojawiają) umożliwia względne śledzenia zawodów bez konieczności drenowania portfela i stosowania się do niedorzecznych zasad wnoszenia napojów na obiekt.
Program zawodów obejmował dwa konkursy kobiet i mężczyzn (w sobotę i w niedzielę). Kwalifikacje do sobotnich zawodów odbyły się w piątek, natomiast do niedzielnych - tego samego dnia przed zawodami. W przeciwieństwie do poprzednich wiślańskich inauguracji sezonu, nie odbył się konkurs drużynowy, w miejsce którego miał miejsce konkurs indywidualny.
04.11.2022 (piątek)
Jak to zwykle bywa, zmagania rozpoczęły się od kwalifikacji. Panie startowały o 14:00, panowie - o 18:15. Przez cały weekend śledziłem wyłącznie zawody panów, wszak autografy same się nie zebrały. Kwalifikacje zakończyły się sukcesem Polaków: na 13 startujących awansowało dziewięciu. Wygrał je Dawid Kubacki, Piotr Żyła był trzeci, a Kamil Stoch - dziewiąty. Halvor Egner Granerud był drugi, natomiast niemałą niespodziankę sprawił Philipp Raimund, zajmując 4. miejsce. Co do śledzenia zawodów - postanowiłem wdrapać się na wysokość około punktu K, tym samym mogłem widzieć miejsce lądowania większości zawodników. Frekwencja na trybunach była bardzo słaba - na miejscach siedzących można było dostrzec dosłownie pojedyncze osoby. Pogoda również nie zachęcała - cały czas mżyło, z różną intensywnością. Podłoże było grząskie, choć na ziemi leżało kilka pni drzew, na których można było sobie spocząć.
05.11.2022 (sobota)
Sobota przyniosła zmagania indywidualne. Wśród Pań triumfowała Norweżka Silje Opseth, która wyprzedziła Austriaczki Sarę Maritę Kramer oraz Evę Pinkelnig. Zawód Panów zaplanowano na 16:00. Polacy zaprezentowali się rewelacyjnie. Dawid Kubacki wygrał, Piotr Żyła był 4., Paweł Wąsek - 9., a Kamil Stoch 13. Do "30" awansowali jeszcze Tomasz Pilch i Stefan Hula, a bardzo blisko zdobycia punktów był Aleksander Zniszczoł, który zajął 31. miejsce. Obok Kubackiego, na podium stanęli Granerud i Kraft.
Pogoda znów nie rozpieszczała - tak jak w piątek, deszcz padał cały czas ze zmiennym natężeniem, choć silniejsze opady pojawiały się częściej niż dnia poprzedniego. Ponownie udałem się w to samo miejsce, co w piątek. Tym razem obejrzenie konkursu było już większym wyzwaniem - raz z uwagi na wspomniany deszcz, dwa - tym razem trzeba było wystać dwie serie wraz z przerwą. Stanie na pochylonym terenie dość mocno obciąża stawy skokowe, przez co musiałem zmieniać miejsce śledzenia zawodów. Widząc tylko przybliżone miejsce lądowania zawodnika, nie sposób ocenić jego aktualną pozycję, więc by być w miarę na bieżąco z przebiegiem, posiłkowałem się wynikami na telefonie (tu warto wspomnieć, że będąc na trybunach robię dokładnie to samo - liczba zmiennych wpływających na notę zawodnika jest zbyt duża, by na bieżąco znać sytuację w tabeli bez dostępu do danych za kompensaty za wiatr i belkę).
06.11.2022 (niedziela)
Niedziela przyniosła poprawę pogody. W końcu przestało padać, choć niebo w dalszym ciągu było zasnute chmurami. Program zawodów był zbliżony do sobotniego, godziny rozpoczęcia głównych zawodów pozostały te same. Wśród Pań triumfowała Eva Pinkelnig przed Kathariną Althaus i Fridą Westman. Sympatyczna Austriaczka, dzięki bardzo wysokiej dyspozycji opuściła Wisłę z plastronem liderki klasyfikacji generalnej. Gdy przybyłem na obiekt pod koniec kwalifikacji Panów, gruchnęła bardzo nieprzyjemna dla kibiców wiadomość: Kamil Stoch został zdyskwalifikowany za nieprzepisowy kombinezon, co oznaczało że nie weźmie udziału w konkursie rozpoczynającym się bezpośrednio po eliminacjach. W niedzielę ponownie poza wszelką konkurencją był Dawid Kubacki, który wygrał zarówno kwalifikacje, jak i konkurs. Pozostali Polacy zaprezentowali się nieco słabiej niż dzień wcześniej - Piotr Żyła był 8., Paweł Wąsek - 22. Ponownie na pechowym 31. miejscu uplasował się Polak, tym razem Kacper Juroszek. Blisko awansu był jeszcze kolejny młody reprezentant Polski - Jan Habdas zajął 34. miejsce. Podium zawodów uzupełnili Anže Lanišek oraz Marius Lindvik.
W niedzielę zrezygnowałem ze wspinaczki w głąb lasu - w sobotę próba zejścia ze stromego i śliskiego zbocza zakończyła się spektakularnym zjazdem na siedzeniu, co skutkowało zabrudzeniem całej garderoby. Ostatni dzień skokowego weekendu obejrzałem przy chodniku, który prowadził bezpośrednio na skocznię, a dokładniej - na sektory A1 i A2. Widok był niewiele gorszy niż z trybun, a obok mnie i za mną (po drugiej stronie ulicy) zgromadziło się wielu kibiców, którym również nie w smak były tegoroczne ceny biletów.
Podsumowanie
Jak wspomniałem na początku, pierwszy weekend listopada był dla skoków narciarskich ze wszech miar nietypowy. Dla mnie, jako kibica również - rozbrat z sektorem A1, na którym zadomowiłem się przez ostatnie 5 lat był trudny, ale nieunikniony z powodów, które przedstawiłem powyżej. Kłopotliwa dla kibiców pogoda również była niesprzyjającym czynnikiem utrudniającym oglądanie. Mimo to, wyjazd do Perły Beskidów oceniam pozytywnie - w końcu, po blisko 6 latach przerwy oglądałem na żywo Puchar Świata w skokach narciarskich, a nie tylko Letnie Grand Prix (ostatni raz na zawodach PŚ byłem w styczniu 2017 - relację z tamtego wydarzenia można znaleźć tutaj). Bardzo wysoka dyspozycja Dawida Kubackiego również sprawiła niemałą radość kibicom zgromadzonym wokół skoczni im. Adama Małysza.
No i na koniec, informacja niepomijalna dla mnie i wszystkich Czytelników, czyli autografy. A tych udało się zebrać niemało. Pobiłem rekord jeśli chodzi o liczbę podpisów zebranych na wszelkich wyjazdach do Wisły, zarówno tych jednodniowych z 2018 i 2019, jak i weekendów z lat 2017-2021. Udało mi się podpisać 137 zdjęć i zebrać jedną kartę, co daje 138 podpisów. Wśród nich oczywiście są podpisy od osób, których podpisy już mam, jak na przykład Stefan Kraft, Andreas Wellinger czy Manuel Fettner. Jednakże, udało się zdobyć liczne autografy, na których szczególnie mi zależało, jak na przykład Maren Lundby, Mika Kojonkoski i Miran Tepeš. W każdym razie, podpisów na najbliższą przyszłość mi nie zabraknie, a z racji że zbliża się 9. rocznica powstania bloga, wpisy z autografami będą się pojawiać częściej.
A przed nami kolejny ciekawy sezon, który rozpoczął się od wyjątkowo mocnego uderzenia Dawida Kubackiego. A co będzie dalej... tego nie wie nikt. Skoki narciarskie to nieprzewidywalny sport, gdzie bardzo często prognozy uznanych ekspertów biorą w łeb.