Dzisiejsza
notka (chociaż ze względu na jej długość bardziej będzie pasowało słowo
artykuł) nie będzie poświęcona nowemu autografowi od sportowca. W niej wrócę do
pewnego "autografu", który to został opisany w październiku 2015
roku. Chociaż tytuł wszystko wyjaśnia, opiszę całą historię po kolei.
Był rok 2013
- moja kolekcja raczkowała, liczyła góra kilkanaście podpisów, blog był dopiero
w planach, a ja szkoliłem się w pisaniu próśb o autografy, dowiadywałem się co
to są kupony IRC, krótko mówiąc - dopracowywałem swój warsztat kolekcjonera.
Zainteresowałem się amerykańską narciarką alpejską - Lindsey Vonn. Chociaż narciarstwo alpejskie nie
jest moją ulubioną dyscypliną, to jednak ta zawodniczka jest absolutną
rekordzistką w liczbie zwycięstw w zawodach PŚ, ma na koncie mnóstwo medali MŚ,
IO, słowem - uznałem, że jej podpis powinien znaleźć się w mojej kolekcji.
Szybko znalazłem
adres, wysłałem prośbę i zacząłem czekać.
Minęły 2
lata - był sierpień 2015. Byłem niesamowicie zaskoczony, gdy okazało się że
Amerykanka odpisała na moją prośbę i przysłała swój autograf! Moje zdziwienie,
a tym samym radość były nie do opisania, że podpis tak znakomitej sportsmenki
znalazł się w mojej kolekcji. 8 października autograf pojawił się na blogu z
numerem 129.
Krótko
mówiąc - cały ten artykuł ma na celu udowodnienie, że Lindsey Vonn nie
wszystkim wysyła swoje prawdziwe autografy. Zamiast tego zdarza się jej
wysłać autopen. Co to jest - większość pewnie wie, a tym co nie wiedzą, śpieszę
z wyjaśnieniami - jest to podpis złożony nie przez człowieka, tylko przez
specjalną maszynę robiącą to za niego. Wystarczy włożyć zdjęcie, kartkę,
kawałek papieru do takiego urządzenia, by po chwili uzyskać elegancki (ale
fałszywy) podpis sportowca, celebryty, w sumie to kogokolwiek.
Ten artykuł
podzielę na dwie części. Pierwsza część to poszlaki - w tym wypadku to informacje
ze strony internetowej sportsmenki. Druga część to dowody, czyli bezpośrednia
konfrontacja fałszywych podpisów ze sobą. No to zaczynamy!
POSZLAKI
Popatrzmy na
informacje zamieszczone na stronie sportsmenki, w zakładce kontakt (można wejść tutaj). Czytamy:
Please include a self-addressed and stamped
envelope (#10 business envelope or larger) if you are requesting an autograph.
Please DO NOT include personal items to be signed, we cannot guarantee their
return.
Co możemy
przetłumaczyć jako:
Proszę załączyć opłaconą, zaadresowaną do
siebie kopertę (tutaj podany jest jej rozmiar, chodzi o tę szerszą kopertę,
gdyż Lindsey wysyła podłużne kartki), jeśli chcesz otrzymać autograf. Proszę
NIE dołączać innych rzeczy do podpisu, gdyż nie możemy zagwarantować ich
zwrotu.
Ostatnie
zdanie mówi jasno: nie załączaj innych rzeczy (typu zdjęcia, kartki, rysunki)
bo Lindsey prawdopodobnie ich nie podpisze. Dlaczego? A no pewnie dlatego, że
ich pewnie na oczy nie zobaczy. Czytamy dalej:
For the USA:
(tutaj pewien adres w Stanach Zjednoczonych)
Important: Unfortunately we cannot use UPU
coupons in the USA (solely in Europe); therefore please use always a
self-addressed and stamped envelope. If you're from Europe and wish to use a
UPU coupon, please see here below "outside the USA".
Co znaczy
mniej więcej:
Ważne: Niestety, nie możemy używać kuponów
UPU (chodzi o IRC) w USA (możemy ich wyłącznie używać w Europie), stąd też proszę zawsze używać
opłaconych, zaadresowanych do siebie kopert. Jeśli jesteś z Europy i chcesz użyć
kuponu UPU, spójrz poniżej na informację z nagłówkiem "Spoza USA".
BZDURA!
Kupony IRC jak najbardziej działają w Stanach Zjednoczonych. Sam kilka razy
wysyłałem prośbę do tego kraju i z pomocą tych kuponów przychodziła odpowiedź.
Outside the USA:
(tutaj pewien adres w Austrii)
Important: We can use UPU coupons in Europe,
so you can send your request with a self-addressed envelope which is pre-paid
or please add a UPU coupon.
Please note that we are unable to send
autographs without the pre-paid envelope (@ all European fans: you could add a
UPU coupon instead).
I
tłumaczymy:
Możemy używać kuponów UPU w Europie, więc
możesz wysłać swoją prośbę z opłaconą kopertą zaadresowaną do siebie lub samą
kopertę z kuponem na odpowiedź.
Proszę mieć na uwadze, że nie możemy wysłać
autografu bez opłaconej koperty lub bez kuponu na odpowiedź.
A to już
zupełne kuriozum. Jeśli chcemy poprosić amerykańską zawodniczkę o autograf,
list piszemy do... Austrii! Ciekawe dlaczego... Czyżby Lindsey tak często
odwiedzała Austrię, by odpowiadać na korespondencję od fanów? A może dlatego,
że maszynę do składania fałszywych podpisów można umieścić zarówno w Stanach,
jak i w Austrii, Australii, Antarktydzie, bezludnej wyspie, byle tylko był
prąd?
Podsumowując
powyższe poszlaki - to nie są dowody, że Lindsey rozsyła nieprawdziwe autografy
- są to jedynie takie przesłanki, które sprawiają że prawdopodobieństwo zajścia
takiego nieuczciwego działania wielokrotnie wzrasta. A co do wspomnianych
dowodów - zachęcam do dalszej lektury.
DOWODY
Przyszedł
czas, by zaprezentować dowody nieuczciwości. O nie było trudniej niż w
przypadku Pettera Northuga: autopen jest trudniejszy do wykrycia, gdyż zachodzi
konieczność porównania autografu z innymi od tej samej osoby. Niemniej jednak,
i one się znalazły. Każdy autentyczny autograf jest różny i najczęściej różnice
w poszczególnych literach widać gołym okiem. Gdy takich różnic nie widzimy,
mimo dokładnej analizy podpisów, mamy do czynienia z autopenem.
Popatrzmy na
to zdjęcie:
(źródło: tutaj)
Trzy
identyczne kartki. Podpisy - po prawej stronie, ale w innych miejscach i pod
różnymi kątami. Czy identyczne? Moim zdaniem - tak. Teraz spójrzmy na
zestawienie mojego autografu z jednego z tych podpisów.
Uderzające
podobieństwo, nieprawdaż?
Popatrzmy na ten podpis, zdobyty przez pewną kolekcjonerkę z Polski. (link) Podobny
podpis do powyższych? Ba, nawet jednakowy. Niczym się nie różniący.
A może by
tak sprzedać taki podpis? Pewien kolekcjoner wystawił na szwajcarskim portalu
aukcyjnym kartkę Lindsey Vonn. Wygląda ona tak: link do obrazka.
Pisząc
prośbę o autografy do Head Ski otrzymałem elegancki plik kartek - kilka z nich
było podpisanych, kilka miało nadrukowany autograf. Nadruk ten był jednak
wypukły (swoją drogą bardzo ciekawy efekt). Wśród nich - kartka amerykańskiej
narciarki. Popatrzmy na nią jeszcze raz.
Jaki z tego
wniosek? Jeden, najbardziej rozpowszechniony wzór podpisu Amerykanki pojawia
się niemalże na wszystkich kartkach - na tych od niej zarówno z USA jak i z
Austrii, a nawet od producenta sprzętu narciarskiego.
Czy to koniec
sprawy? W żadnym razie. Jeden wzór autografu byłby zbyt łatwy do wykrycia.
Dlatego też wzorów tych jest co najmniej kilka, które prawdopodobnie zmieniają
się wraz z kolejnymi turami odpowiedzi na prośby fanów narciarki. Spójrzmy na
te autografy: link Autografy są
ewidentnie inne od tych pokazywanych wcześniej, jednak czy te dwa różnią się
czymś między sobą? Może położeniem na kartce, może są napisane pod innym kątem,
jednak litery tworzące podpis są identyczne. To tylko kolejny wzór autopenu.
Nie
wszystkie jednak podpisy to autopeny. Możemy zaobserwować również wyróżniające
się autografy, które z dużym prawdopodobieństwem można określić jako
autentyczne (a w każdym razie niewykonane przez maszynę).
Zwróćmy uwagę na te podpisy. Są do siebie
podobne, ale w powiększeniu widać sporo drobnych różnic.
Z tego wynika, że jeżeli posiadamy podpis Vonn w kolekcji, to jest szansa na to, że jednak mamy autentyczny podpis.
Podsumowując
wszystkie dotychczasowe rozważania: Autografy pochodzące z adresów podanych na
stronie sportsmenki to jedna wielka niewiadoma. Niektórzy otrzymują autopeny
(tak jak ja), niektórzy mogli otrzymać autentyczne autografy.
Do tego artykułu wszelkie uwagi, wnioski, a także
konstruktywna krytyka - mile widziane.
A, i jeszcze
wracając do poprzedniego oszustwa - jakiś czas temu odesłałem kartkę Pettera
Northuga do nadawcy. Przed wysłałem nieco ją upiększyłem ;)
To już
koniec tej zdecydowanie najdłuższej notki w historii bloga - a na sam koniec
nasuwa się pewna niezbyt optymistyczna myśl - tak jak niektórzy blogerzy tworzą
specjalne posty, typu relacje z zawodów, wywiady z zawodnikami, tak chyba mnie
z tych specjalnych notek przypadło opisywanie fałszywych autografów...
tak naprawdę to wysyłając listy nigdy nie mamy pewności kto tak naprawdę podpisuje dane zdjęcie, kartę, 100% pewność daje nam tak naprawdę tylko podpis zdobyty osobiście
OdpowiedzUsuńDlatego ja między innymi dlatego nie piszę listów. Zapraszam na nowy post blizejgwiazd.blogspot.com
OdpowiedzUsuńChyba wolałabym nie dostać autografu wcale niż otrzymać wykonany przez maszynę lub po prostu inną osobę.
OdpowiedzUsuńhttp://czytelnicze-zacisze.blogspot.com/
Ja nigdy nie piszę listów, bo doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że większość odpowiedzi z autografami są po prostu podrobione. To niezwykle cieszy, dostać po kilku miesiącach wymarzony autograf. Ale to nie jest wiarygodne.. Pozdrawiam. ;)
OdpowiedzUsuńwww.gronercik.blogspot.com
Dlatego nie piszę listów :D
OdpowiedzUsuńWszędzie musi być jakiś haczyk ;)
OdpowiedzUsuńWow, jesteś Sherlockiem!
OdpowiedzUsuń