21 lipca 2016

Robią nas w konia: 2. Lindsey Vonn

Dzisiejsza notka (chociaż ze względu na jej długość bardziej będzie pasowało słowo artykuł) nie będzie poświęcona nowemu autografowi od sportowca. W niej wrócę do pewnego "autografu", który to został opisany w październiku 2015 roku. Chociaż tytuł wszystko wyjaśnia, opiszę całą historię po kolei.

Był rok 2013 - moja kolekcja raczkowała, liczyła góra kilkanaście podpisów, blog był dopiero w planach, a ja szkoliłem się w pisaniu próśb o autografy, dowiadywałem się co to są kupony IRC, krótko mówiąc - dopracowywałem swój warsztat kolekcjonera. Zainteresowałem się amerykańską narciarką alpejską - Lindsey Vonn. Chociaż narciarstwo alpejskie nie jest moją ulubioną dyscypliną, to jednak ta zawodniczka jest absolutną rekordzistką w liczbie zwycięstw w zawodach PŚ, ma na koncie mnóstwo medali MŚ, IO, słowem - uznałem, że jej podpis powinien znaleźć się w mojej kolekcji.

Szybko znalazłem adres, wysłałem prośbę i zacząłem czekać.
Minęły 2 lata - był sierpień 2015. Byłem niesamowicie zaskoczony, gdy okazało się że Amerykanka odpisała na moją prośbę i przysłała swój autograf! Moje zdziwienie, a tym samym radość były nie do opisania, że podpis tak znakomitej sportsmenki znalazł się w mojej kolekcji. 8 października autograf pojawił się na blogu z numerem 129. 


Historia najzwyklejsza na świecie, może poza czasem oczekiwania na odpowiedź - rzadko się zdarza odpowiedź aż po dwóch latach. Jednak nie dawała mi spokoju jedna rzecz: czy rzeczywiście tak utytułowana zawodniczka, mająca miliony fanów na całym świecie rzeczywiście podpisuje kartki dla swoich fanów? Czy ona ma na to czas, otrzymując dziesiątki tysięcy takich próśb? W pierwszej chwili pomyślałem - no pewnie nie, ale podpis wygląda na autentyczny, gdyż wyróżnia się on na tle kartki. Zacząłem jednak szukać innych jej podpisów w Internecie. O wynikach tych poszukiwań napiszę poniżej.

Krótko mówiąc - cały ten artykuł ma na celu udowodnienie, że Lindsey Vonn nie wszystkim wysyła swoje prawdziwe autografy. Zamiast tego zdarza się jej wysłać autopen. Co to jest - większość pewnie wie, a tym co nie wiedzą, śpieszę z wyjaśnieniami - jest to podpis złożony nie przez człowieka, tylko przez specjalną maszynę robiącą to za niego. Wystarczy włożyć zdjęcie, kartkę, kawałek papieru do takiego urządzenia, by po chwili uzyskać elegancki (ale fałszywy) podpis sportowca, celebryty, w sumie to kogokolwiek.

Ten artykuł podzielę na dwie części. Pierwsza część to poszlaki - w tym wypadku to informacje ze strony internetowej sportsmenki. Druga część to dowody, czyli bezpośrednia konfrontacja fałszywych podpisów ze sobą. No to zaczynamy!

POSZLAKI
Popatrzmy na informacje zamieszczone na stronie sportsmenki, w zakładce kontakt (można wejść tutaj). Czytamy:
Please include a self-addressed and stamped envelope (#10 business envelope or larger) if you are requesting an autograph. Please DO NOT include personal items to be signed, we cannot guarantee their return.
Co możemy przetłumaczyć jako:
Proszę załączyć opłaconą, zaadresowaną do siebie kopertę (tutaj podany jest jej rozmiar, chodzi o tę szerszą kopertę, gdyż Lindsey wysyła podłużne kartki), jeśli chcesz otrzymać autograf. Proszę NIE dołączać innych rzeczy do podpisu, gdyż nie możemy zagwarantować ich zwrotu.

Ostatnie zdanie mówi jasno: nie załączaj innych rzeczy (typu zdjęcia, kartki, rysunki) bo Lindsey prawdopodobnie ich nie podpisze. Dlaczego? A no pewnie dlatego, że ich pewnie na oczy nie zobaczy. Czytamy dalej:

For the USA:
(tutaj pewien adres w Stanach Zjednoczonych)
Important: Unfortunately we cannot use UPU coupons in the USA (solely in Europe); therefore please use always a self-addressed and stamped envelope. If you're from Europe and wish to use a UPU coupon, please see here below "outside the USA".

Co znaczy mniej więcej:
Ważne: Niestety, nie możemy używać kuponów UPU (chodzi o IRC) w USA (możemy ich wyłącznie używać  w Europie), stąd też proszę zawsze używać opłaconych, zaadresowanych do siebie kopert. Jeśli jesteś z Europy i chcesz użyć kuponu UPU, spójrz poniżej na informację z nagłówkiem "Spoza USA".

BZDURA! Kupony IRC jak najbardziej działają w Stanach Zjednoczonych. Sam kilka razy wysyłałem prośbę do tego kraju i z pomocą tych kuponów przychodziła odpowiedź.

Outside the USA:
(tutaj pewien adres w Austrii)
Important: We can use UPU coupons in Europe, so you can send your request with a self-addressed envelope which is pre-paid or please add a UPU coupon.
Please note that we are unable to send autographs without the pre-paid envelope (@ all European fans: you could add a UPU coupon instead).

I tłumaczymy:
Możemy używać kuponów UPU w Europie, więc możesz wysłać swoją prośbę z opłaconą kopertą zaadresowaną do siebie lub samą kopertę z kuponem na odpowiedź.
Proszę mieć na uwadze, że nie możemy wysłać autografu bez opłaconej koperty lub bez kuponu na odpowiedź.

A to już zupełne kuriozum. Jeśli chcemy poprosić amerykańską zawodniczkę o autograf, list piszemy do... Austrii! Ciekawe dlaczego... Czyżby Lindsey tak często odwiedzała Austrię, by odpowiadać na korespondencję od fanów? A może dlatego, że maszynę do składania fałszywych podpisów można umieścić zarówno w Stanach, jak i w Austrii, Australii, Antarktydzie, bezludnej wyspie, byle tylko był prąd?

Podsumowując powyższe poszlaki - to nie są dowody, że Lindsey rozsyła nieprawdziwe autografy - są to jedynie takie przesłanki, które sprawiają że prawdopodobieństwo zajścia takiego nieuczciwego działania wielokrotnie wzrasta. A co do wspomnianych dowodów - zachęcam do dalszej lektury.

DOWODY
Przyszedł czas, by zaprezentować dowody nieuczciwości. O nie było trudniej niż w przypadku Pettera Northuga: autopen jest trudniejszy do wykrycia, gdyż zachodzi konieczność porównania autografu z innymi od tej samej osoby. Niemniej jednak, i one się znalazły. Każdy autentyczny autograf jest różny i najczęściej różnice w poszczególnych literach widać gołym okiem. Gdy takich różnic nie widzimy, mimo dokładnej analizy podpisów, mamy do czynienia z autopenem.

Popatrzmy na to zdjęcie: 



(źródło: tutaj)

Trzy identyczne kartki. Podpisy - po prawej stronie, ale w innych miejscach i pod różnymi kątami. Czy identyczne? Moim zdaniem - tak. Teraz spójrzmy na zestawienie mojego autografu z jednego z tych podpisów.
Uderzające podobieństwo, nieprawdaż?

Popatrzmy na ten podpis, zdobyty przez pewną kolekcjonerkę z Polski. (link) Podobny podpis do powyższych? Ba, nawet jednakowy. Niczym się nie różniący.

A może by tak sprzedać taki podpis? Pewien kolekcjoner wystawił na szwajcarskim portalu aukcyjnym kartkę Lindsey Vonn. Wygląda ona tak: link do obrazka.

Pisząc prośbę o autografy do Head Ski otrzymałem elegancki plik kartek - kilka z nich było podpisanych, kilka miało nadrukowany autograf. Nadruk ten był jednak wypukły (swoją drogą bardzo ciekawy efekt). Wśród nich - kartka amerykańskiej narciarki. Popatrzmy na nią jeszcze raz.


Niemożliwe, a jednak. Ten sam wzór.

Jaki z tego wniosek? Jeden, najbardziej rozpowszechniony wzór podpisu Amerykanki pojawia się niemalże na wszystkich kartkach - na tych od niej zarówno z USA jak i z Austrii, a nawet od producenta sprzętu narciarskiego.

Czy to koniec sprawy? W żadnym razie. Jeden wzór autografu byłby zbyt łatwy do wykrycia. Dlatego też wzorów tych jest co najmniej kilka, które prawdopodobnie zmieniają się wraz z kolejnymi turami odpowiedzi na prośby fanów narciarki. Spójrzmy na te autografy: link Autografy są ewidentnie inne od tych pokazywanych wcześniej, jednak czy te dwa różnią się czymś między sobą? Może położeniem na kartce, może są napisane pod innym kątem, jednak litery tworzące podpis są identyczne. To tylko kolejny wzór autopenu.

Nie wszystkie jednak podpisy to autopeny. Możemy zaobserwować również wyróżniające się autografy, które z dużym prawdopodobieństwem można określić jako autentyczne (a w każdym razie niewykonane przez maszynę).

Zwróćmy uwagę na te podpisy. Są do siebie podobne, ale w powiększeniu widać sporo drobnych różnic. 

Z tego wynika, że jeżeli posiadamy podpis Vonn w kolekcji, to jest szansa na to, że jednak mamy autentyczny podpis.

Podsumowując wszystkie dotychczasowe rozważania: Autografy pochodzące z adresów podanych na stronie sportsmenki to jedna wielka niewiadoma. Niektórzy otrzymują autopeny (tak jak ja), niektórzy mogli otrzymać autentyczne autografy. 

Do tego artykułu wszelkie uwagi, wnioski, a także konstruktywna krytyka - mile widziane.

A, i jeszcze wracając do poprzedniego oszustwa - jakiś czas temu odesłałem kartkę Pettera Northuga do nadawcy. Przed wysłałem nieco ją upiększyłem ;) 



To już koniec tej zdecydowanie najdłuższej notki w historii bloga - a na sam koniec nasuwa się pewna niezbyt optymistyczna myśl - tak jak niektórzy blogerzy tworzą specjalne posty, typu relacje z zawodów, wywiady z zawodnikami, tak chyba mnie z tych specjalnych notek przypadło opisywanie fałszywych autografów...

7 komentarzy:

  1. tak naprawdę to wysyłając listy nigdy nie mamy pewności kto tak naprawdę podpisuje dane zdjęcie, kartę, 100% pewność daje nam tak naprawdę tylko podpis zdobyty osobiście

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlatego ja między innymi dlatego nie piszę listów. Zapraszam na nowy post blizejgwiazd.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba wolałabym nie dostać autografu wcale niż otrzymać wykonany przez maszynę lub po prostu inną osobę.

    http://czytelnicze-zacisze.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nigdy nie piszę listów, bo doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że większość odpowiedzi z autografami są po prostu podrobione. To niezwykle cieszy, dostać po kilku miesiącach wymarzony autograf. Ale to nie jest wiarygodne.. Pozdrawiam. ;)

    www.gronercik.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Dlatego nie piszę listów :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Wszędzie musi być jakiś haczyk ;)

    OdpowiedzUsuń

W komentarzu pozostaw coś więcej niż tylko gratulacje i linka do swojej strony.