Poprzednie części: pierwsza, druga.
I oto mamy wakacje - wspaniały czas odprężenia, podróżowania, możliwości nadrobienia zaległości w swoich zainteresowaniach. Oczywiście, można napisać jakąś prośbę o autograf. Jest czas, więc można się do tego przyłożyć. Napisać list z sercem, w którym podkreślimy jak bardzo lubimy danego sportowca, podzielimy się wrażeniami związanymi z jego występami w zawodach najwyższej (ewentualnie trochę niższej) rangi. Stworzyć pisarskie arcydzieło. Przyznam się szczerze: niewiele wyszło takich spod mojego pióra, ale z kilku jestem naprawdę dumny. Do nich zaliczają się listy do Justyny Kowalczyk, Sary Hendrickson, Igora Błachuta oraz Adama Małysza - wszystkie z nich spotkały się z pozytywnym odzewem. A co, jeżeli nasza ciężka praca idzie na marne? Co, jeżeli nasza prośba zostanie zignorowana i pozostanie bez odpowiedzi? Co świadczy o takim kimś, który nie szanuje naszego czasu, naszego poświęcenia, naszych pieniędzy? Oczywiście, zaraz ktoś się odezwie, że sportowcy nie mają czasu, że są zapracowani, treningi, wyjazdy, zawody i tak dalej. Niemniej jednak, zawodnicy, których autografy tu prezentuję, mają czas wolny, który często właśnie poświęcają na korespondencję od fanów. Do zdecydowanej większości nie można mieć najmniejszych zastrzeżeń, czego daję dowód na tej stronie od grudnia 2013 roku. Ale no cóż, niestety są również czarne owieczki. Zapraszam do przeczytania trzeciej części najpoczytniejszej serii w historii tego bloga.
XIV. Verivox
Koniec sezonu 2015/2016 przyniósł bardzo duże zawirowania, jeśli chodzi o producentów nart. Z rynku wycofali się tacy potężni gracze, jak Elan i fluege.de, a pojawili się nowi, w tym Verivox oraz Slatnar. O ile z tym drugim nie ma żadnego problemu w sprawie pozyskiwania autografów, o tyle Verivox nie jest już tak przychylnie nastawiony wobec kolekcjonerów autografów. Nawet nie byli na tyle rozgarnięci, by wypuścić jakieś kartki z wizerunkiem zawodników, wzorem swojej konkurencji. Na marne pocieszenie dostałem list od nich oraz zwrot kuponu na odpowiedź.
XV. Jussi Hautamäki
Jussi Hautamäki to starszy z dwóch fińskich braci, którzy w przeszłości parali się skokami na nartach. Zarówno jego podpis, jak i jego brata - Mattiego - są niezwykle rzadkie i trudne do zdobycia. Podpis Jussiego widziałem tylko na jednym polskim blogu, Mattiego nie spotkałem na żadnym. Tym bardziej się ucieszyłem, gdy po rozmowie z Jussim otrzymałem jego prywatny adres. Oczywiście, była to doskonała okazja, by upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i zdobyć także autograf Mattiego. Wysłałem prośbę, 4 zdjęcia, kupon, kopertę i czekam do tej pory na odpowiedź - bez mała 15 miesięcy. Troszkę przydługo. Może im się zdjęcia nie spodobały? Trudno dociec.
XVI. Heidi Weng
Z tej to dopiero jest artystka. Napisałem zapytanie o autograf na Facebooku, a w odpowiedzi dostałem... linka do sklepu z odzieżą sygnowaną jej nazwiskiem. Oczywiście, na tej stronie nie uświadczy się żadnych informacji dotyczących autografu.
A co do koszulki... 199 norweskich koron (ok. 88 zł) za taką szmatkę z bawełny to przegięcie, i to niemałe.
XVII. Michela Ponza
Sprawa krótka i przejrzysta: 3 lata z okładem czekam na odpowiedź. Adres znalazłem na jej stronie internetowej, która w międzyczasie przestała istnieć. No cóż, bywa.
XVIII. Czeski Związek Narciarski
Niestety, ten związek zdecydowanie nie chce współpracować z kolekcjonerami autografów. Szkoda, bo jest wielu Czechów, których chciałbym mieć podpisy w swojej kolekcji. Zamiast je zdobyć za jednym zamachem, trzeba kombinować. Czekam od września 2014 roku, bez żadnych nadziei na pozytywny odzew. Mogliby przynajmniej odpisać, że nie parają się wysyłaniem autografów - kupon na odpowiedź wszak dołączyłem.
XIX. Czeski Związek Biathlonowy
Ach, ci niechętni do współpracy Czesi... Generalnie sytuacja bardzo podobna do powyższej, z tą różnicą że czekam od września 2015 roku. Ale to i tak jest 21 miesięcy oczekiwania, więc prawdopodobieństwo odpowiedzi jest praktycznie zerowe. Krótko mówiąc - czeskie związki omijajcie z daleka, próbujcie bezpośrednio u zawodników, przez agencje lub kluby sportowe.
I na koniec, coś specjalnego. W związku z nieuprzejmym zachowaniem pewnego sportowca (o tym poniżej) zawiązała się Kapituła Orderu Środkowego Palca, w skład której wszedł autor tego bloga. Kapituła jednogłośnie przyznała wyróżnienie, bez głosów sprzeciwu, czy też wstrzymujących się.
Niniejszym wszem i wobec, za wyjątkowo negatywne nastawienie wobec kolekcjonerów autografów a także zbywanie ich wszelkimi możliwymi sposobami Order Środkowego Palca otrzymuje...
XX. Roar Ljøkelsøy
Z Roarem uciąłem sobie taką "pogawędkę". Jego autografu, tak jak autografu wcześniej wspomnianego Mattiego Hautamäki nie znalazłem w Internecie. W pierwszej chwili byłem zszokowany, że po drugiej próbie kontaktu odpisał. Szok szybko przerodził się w rozczarowanie. Biedaczek, czasu nie ma nagryzmolić swojego nazwiska na świstku papieru. Co prawda napisałem, że jest to zrozumiała przyczyna, lecz gdy chciałem wysłać kolejną wiadomość, okazało się, że... zostałem zablokowany. Nie dostałem możliwości jakiejkolwiek odpowiedzi. Ale nie wie jednego - ze mną nie ma lekko :) W myśl zasady "nie kijem go, to pałką" wkrótce spróbuję się inaczej skontaktować z niepokornym Roarem.
Epilog
To już koniec serii pod nazwą Tego pana nie obsługujemy!, przynajmniej na razie. Opisałem wszystkie warte uwagi przypadki, w których nie otrzymałem autografu. Niektóre ograniczały się do braku odpowiedzi, inne były o wiele bardziej skomplikowane, poprzedzone rozmowami ze sportowcami, pertraktacjami, a przede wszystkim - bardzo długim oczekiwaniem, które często trwa do dzisiaj. Ponieważ dwie poprzednie części plasują się w ścisłej czołówce najchętniej odwiedzanych postów na moim blogu, dlatego postanowiłem jeszcze raz przejrzeć archiwum moich rozmów ze sportowcami, a także kopie starych listów, które pisałem dawno temu.
A w te wakacje będzie więcej postów na tematy okołoautografowe - w lipcu lub w sierpniu planuję kolejną trzyczęściową serię, troszkę na inny temat. Będzie mało do oglądania, ale dużo do czytania. Tematu na razie nie zdradzę, zachęcam do uważnego śledzenia bloga.
Roar to się faktycznie popisał :D
OdpowiedzUsuńTrzeba zaktualizować! :D
OdpowiedzUsuń